Po śniadaniu oboje ruszyli na zielarstwo. Rose dotarła pod szklarnię jako pierwsza, natomiast arystokrata ostatni.
Profesor Longbottom zaprowadziła ich do szklarni numer trzy.
- Załóżcie ochronne gogle i rękawice - powiedział, a gdy upewnił się, że wszyscy zrobili to co kazał, dodał - dzisiaj zajmiemy się Dyptamem, gdyż jest on potrzebny pani Pomfrey oraz profesorowi Slughornowi do eliksirów.
Przez całą godzinę podcinali i podlewali Dyptam, a na koniec każdy miał włożyć liście, które zebrał do plastikowego pudełeczka i następnie podpisać pudełko. Rose musiała wziąć jeszcze jedno, bo mimo starań nie udało jej się upchnąć liści w jednym. Tym oto sposobem miała prawie dwa. Scorupius podobnie.
- Panna Weasley i pan Malfoy dostają po Wybitnym, a cała reszta po Dobrym - nauczyciel oznajmił oceny zaraz po tym jak arystokrata jako ostatni wręczył jej pudełko. - No to do zobaczenia za tydzień.
Pozostała część dnia minęła zaskakująco spokojnie. A jednak ...
Gdy Rose coś powiedziała i zdobyła punkty dla Lwów, to Scorupius musiał dodać swoje trzy grosze i także zdobyć kilka punktów dla swojego domu. Jak dziewczyna traciła punkty, to on tracił więcej. Rudej wydawało się, że miliarder zacięcie z nią rywalizuje o wszystko, jemu natomiast, że to dziewczyna z nim walczy. Nauczyciele zauważyli to w równym stopniu co uczniowie. Jednak w przeciwieństwie do nich w ogóle nie skomentowali całego zajścia. Ale ...
Tylko profesor Twerawney to denerwowało, więc powiedziała, że jeśli nie przestaną to zarobią szlaban. I zarobili go.
I tak oto zakończyli drugi tydzień szkoły zbliżając się do zebrania.
Nastała godzina 18:20. W gabinecie profesor Vector byli już wszyscy z wyjątkiem profesorki. Jako punktualna kobieta pojawiła się dokładnie dziesięć minut później.
- Witam was, mam nadzieję, że wszyscy są- jak zwykle (według Jamesa) zaczynała zebrania od tego- ale na wszelki wypadek przeczytam listę obecności: Tasha McBross
- Obecna - odpowiedziała krukonka
- Justin Smith
- Jestem - chłopak w tym momencie niepostrzeżenie ziewnął
- Susan Dimitrovith
- Tutaj siedzę pani profesor - odpowiedziała szesnastoletnia mieszkanka domu kruka z wyraźnym rosyjskim akcentem
- Tom Mannored
- Przybyłem tu jako pierwszy pani profesor
- Skoro wszyscy krukoni są, to czas na puchonów. - oznajmiła nauczycielka - Ben Sulking
- Jestem - odpowiedział oschle
- Georgia Tompshon
- Obecna
- Edmund Blacovsky - po chwili ciszy dodała - a gdzie Blacovsky? - W tym momencie pojawił się srebrny wąż Boa, jednak zniknął szybciej niż się pojawił. Mannoredowi tak spodobał się że patrzył w tamtym kierunku jeszcze przez pewien czas, a nauczycielka znów zaczęła czytać.
- Eva Bolt
- Przez zebraniem mówiłam do pani dzień dobry - powiedziała lekko poirytowanym głosem.
- Tylko nie tym tonem moja panno! Skoro prawie wszyscy puchoni są to czas na ślizgonów. Scorupius Malfoy
- Jestem - odpowiedział i cicho westchnął, bo znów przyłapał się na patrzeniu na pewną rudą gryfonkę.
-Amanda Sweat
- Zawsze i wszędzie obecna - i wyszczerzyła zęby do profesorki
- Rufus Duckfirey
- Jestem - mruknął pod nosem, ale i tak wszyscy go usłyszeli
- Katie Evans
- Jestem, i bardzo chciałabym przeprosić za to, że przed zebraniem nadepnęłam pani na stopę- powiedziała ze skruchą, na co kilka osób prychnęło pod nosem, bo uważało ją za lizuskę
- Skoro ślizgoni także są wszyscy to czas na gryfonów, Albus Potter
- Obecny
- Rose Weasley
- Obecna
- Milicenta Ginotti
- Jestem - tym razem można było usłyszeć akcent włoski
- Paul Calibri
- Obecny - odpowiedział kuzyn wyżej wymienionej, także z akcentem włoskim
- I na koniec prefekci naczelni. James Potter
- Zwarty i gotowy
- Carmen Dorcanast
-Obecna
-Skoro nie ma tylko Edmunda, przez którego Hufflepuff traci 40 punktów, i który dostał szlaban, to możemy zaczynać zebranie. W drugim semestrze będziecie wyjeżdżać na wymiany z innymi szkołami. Zostaną tylko prefekci naczelni- tu uśmiechnęła się do Jamesa i Carmen - więcej dowiecie się w drugim semestrze. Pani dyrektor chciałaby zorganizować bal powitalny dla specjalnych gości, którzy pojawią się za dwa tygodnie, oraz żeby uczcić tysiąc cztery setną rocznicę założenia naszej szkoły. Pragnę, aby przygotowaniami i zmobilizowaniem wszystkich prefektów zajęli się panna Weasley i pan Malfoy. Musicie znaleźć odpowiednią salę, zespół, dekorację, motyw, w co wliczają się także stroje. Każdy inny prefekt pod tym względem ma być od was zależny i wam posłuszny. Ja oraz inni nauczyciele pomagać wam nie będziemy. Oczywiście musicie też poznać kulturę naszych gości, aby ich nie obrazić. Koniec zebrania, możecie się rozejść. - Gdy wszyscy wstawali znów się odezwała - Panno Weasley, razem z panem Malfoyem jeszcze chwileczkę zostańcie.
- Tak pani profesor? - zapytała się gryfonka
- Nasi goście przybędą z Orleanu, i z tego powodu profesor Binns na swoich lekcjach z wami będzie opowiadał o tamtejszej historii i kulturze więc wasza dwójka musi uważać na tych lekcjach bardziej niż inni i bardziej niż zawsze.
Po tych słowach oboje pożegnali się i wyszli. Między nimi nastała cisza, lecz nie przeszkadzała ona ani jemu ani jej. Gdy Rose skręcała na korytarz na siódme piętro, powiedziała mu ciche "cześć" i odeszła. Chłopak patrzył chwilę za nią i już miał odejść, bo gryfonka znikała za rogiem, gdy nagle odwróciła się i spojrzała na ślizgona. Wydawała się być zszokowana tym wszystkim ale i szczęśliwa. Nagle odezwała się:
-A tobie co Malfoy? Przykuło cię do podłogi? - dziewczyna uniosła brew do góry i chciała się zaśmiać ze swojej głupoty, ale potem opanowała się, spoważniała i dodała - A zresztą nieważne. Ciebie zawsze przykuwa do podłoża na mój widok - zaśmiała się i odeszła pod portret Grubej Damy.
Scorupius miał już jej odpowiedzieć ale nie zdążył. Z kwaśną miną poszedł w stronę lochów. Przez resztę wieczoru myślał o tym, czy ruda domyśliła się, że darzy ją jakimś szczególnym uczuciem. Po dłuższych rozmyśleniach poszedł do swojego dormitorium i zaczął odrabiać lekcje. Po dziesięciu minutach skończył i zadowolony z rozpierającej go weny pomysłowej napisał anonimowy list do panny Weasley. A jego treść brzmiała następująco:
Droga ma luba. Od kiedy zobaczyłem Cię na ceremonii Przydziału myślę o Tobie przez cały czas, mimo iż próbuję tego zaprzestać. Gdy Twój brat pojawił się w Hogwarcie pragnąłem się z nim zaprzyjaźnić. Ale nie było to łatwe. Ale i tak dowiedziałem się o Tobie wystarczająco dużo, by widzieć, że Twoim ulubionym kwiatem jest ten, który jest tak piękny jak imię Twe. Więc do tego listu dołączam Różę [link]. Dokładnie, to niebieską różę. Mój dziadek zasadził ją na naszej posiadłości specjalnie dla babci, bo uwielbiała te kwiaty. Natomiast ojciec mój oświadczył się mamie zrywając cały bukiet z przydomowego krzaka. I prosiłbym Cię abyś kwiatka tego zachowała. Przynajmniej do momentu, w którym odważyłbym się powiedzieć Ci jak wielkim uczuciem Cię darzę.
Twój (mam nadzieję) anonimowy wielbiciel. XOXO
P.S. Nie odpisuj na ten list. Kiedyś się ujawnię.
Napisawszy coś takiego schował pióro, atrament i resztę pergaminu. Zadowolony przeczytał swoją deklarację i gdy uznał, że jest dobrze, włożył list do koperty i wyszedł z dormitorium. Idąc przez PWP zauważył Potterów w miarę szybko, więc kopertę zdążył schować. Ale oni i tak nie zwrócili na niego uwagi.
O jezu!.
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny!
Teraz przeczytalam wszystko, wiec dluzszy kom nspisze ;3
Piszesz ciekawie, troszke bledow jst, ale to nic xD
Malo opisow troche :/
I dla mnie rozdzialy moglyby sie nie komczyc, bo bardzo wciagnela mnie ta historoa! *.*
Cudo *.*
Rose jst genialna, nie taka pospolita, tylko taka ..<3
Scorpius tez taki pryginalny <3
Fajnoe, ze podzielias rodzenstwa na kilka innych domow, a nie wszyscy w Gryffie :D
Ogolnie to kocham Tw bloga<3
Czekam na nn i zycze WENY ;*
Pozdrawiam <3
Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com
Zapraszam cie tez do mnie i pozostawienia po sb komentarza ze swoja opinia ;*