wtorek, 31 grudnia 2013

BONUS

Była godzina siódma rano. Scorupius obudził się dwie godziny temu, podekscytowany tak, jak jeszcze nigdy. Bowiem dzisiaj wieczorem pierwszy raz miał wejść pomiędzy mury Hogwartu - Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Od bowiem trzech miesięcy ojciec powtarzał mu, że ma być  lepszy we wszystkim od najmłodszej Weasley'ówny, córki rudzielca Rona i szlamowatej szatynki Hermiony, która była uważana za najmądrzejszą czarownicę od czasów Heleny Ravenlaw i jej matki. Scorupius wiedział, że Rovena jest jedną z założciycieli Hogwartu, natomiast jej córka najbardziej kojarzonym duchem w szkole, zaraz po Krwawym Baronie - duchu Slytherinu, uznawanym za strasznego i niebezpiecznego. Oprócz nich był jeszcze Gruby Mnich - duch Hufflepuffu - oraz Sir Nicholas de Mimsy-Porpington - powszechnie znany jako Prawie Bezgłowy Nick - duch dzieci Lwa. "Cudownych" gryfiaczków, o których nasłuchał się wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że mieszkańcy domu Godryka są w wiecznej rywalizacji z najlepszym domem w Hogwarcie - Slytherinem.
Podczas, gdy on nie mógł zdecydować, co założy, w kuchni było wielkie zamieszanie i chaos, bowiem dziś jego mama postanowiła przygotować śniadanie sama, bez pomocy magii i skrzatów domowych, Chrapka i Toli.
Po wybraniu ciuchów próbował stworzyć na włosach artystyczny nieład. Gdy stwierdził, że jest okej, zaczął się ubierać. Założył czarno-białą koszulę w kratkę, bordowe levisy oraz czarne Vansy. Nie mając czego ze sobą zrobić, postanowił się dopakować i sprawdzić czego mu brakuje. Gdy już prawie kończył, usłyszał bardzo dobrze znane mu "pyk" i zobaczył Tolę.
- Dzień dobry paniczu - mówiąc to skłoniła się tak nisko, że nosem prawie dotykała dębowych paneli. -pańska matka prosiła, abym przyszła panicza obudzić, bo panicz zaspałby na swój pierwszy dzień w Hogwarcie - mówiąc to uśmiechnęła się niepewnie.
- Dobrze, dziękuję Tolu - on także się do niej uśmiechnął. On bardzo starał się  nie wykorzystywać skrzatów i darzył ich szacunkiem, o czym nikt z rodziny od strony taty nie mógł się dowiedzieć. - Ile razy mam cię prosić, żebyś nie zwracała się do mnie per "paniczu", przecież ustaliliśmy, że zwracasz się tak do mnie tylko w obecności dziadków i znajomych rodziców no i ewentualnie taty. Doskonale wiesz, że razem z Chrapkiem macie pozwolenie na mówienie do mnie po imieniu. - mówił łagodnie, uśmiechając się szczerze do skrzatki - A tak z innej baczki. Dlaczego mama postanowiła, że obudzisz mnie ty, a nie ona, skoro to ona budzi mnie w takie dni? - zapytał
- Ponieważ pańska, przepraszam, twoja - skrzatka popatrzyła się na chłopaka niepewnie, a gdy ten kiwnął głową i bardziej się uśmiechnął kontynuowała - mama chciała przypomnieć sobie jak gotuje się po mugolsku, gdyż postanowiła przyrządzić coś specjalnie dla ciebie Scorupiusie - znów popatrzyła się na niego z niepewnością.
- A powiedz mi Tolu, czy mama przygotowała już to śniadanie - na samo wspomnienie pysznej kuchni Astorii, aż ślinka mu pociekła.
- Tak, już możesz schodzić. Twój ojciec także już pewnie czeka.
Pokręcił się po pokoju jeszcze przez około dwie minuty i zszedł do jadalni. Zanim wszedł do pomieszczenia, usłyszał dwa dodatkowe głosy. Dziadkowie. Pewnie przybyli po to, aby wraz z nim udać się na peron 9 i 3/4 na King Cross w Londynie. Chłopak jeszcze raz poprawił i tak już dobry wygląd, przybrał maskę szczęścia i wszedł do jadalni, witając się ze wszystkimi z udawaną radością.
- Witaj Scorupiusie. - jako ostatni przywitał się z nim dziadek Lucjusz - Nie sądzę, aby ten powszechny strój mugoli płci męskiej pasował na tak ważny dla ciebie dzień. - Mężczyzna zmierzył go zimnym i krytycznym wzrokiem, po czym wrócił do jedzenia omletu truskawkowego, picia kawy i czytania Proroka Codziennego.
- Nie do końca się z tobą zgodzę ojcze... - zaczął Draco niepewnie, ale nie skończył, bo Lucjisz mu przerwał.
- Czemu się ze mną nie zgodzisz? Co? - najstarszy Malfoy zapytał zdziwiony i ledwo co opanowany, gdyż syn wcześniej nie sprzeciwiał się mu.
- Ponieważ strój ten jest w miarę w porządku, jedyne co zmieniłbym, to fryzura. - odparł cichym głosem. - Przecież jest potomkiem rodu Malfoy'ów, a jak wiadomo, tradycja nakazuje, aby każdy męski potomek miał włosy zaczesane do tyłu, jak ja, ty ojcze oraz nasi przodkowie. - Zrobił pauzę, a następnie przemówił do syna. - Scorupiusie, proszę idź na górę i uczesz się tak jak nakazuje tradycja. Wezwij do pomocy skrzaty domowe, bo inaczej nie zdążysz na Hogwart Expres.
Zrezygnowany Scorupius postanowił się nie kłócić, więc bez słowa wyszedł z pomieszczenia jadalnego.
- Co im do cholery nie pasuje? - chłopak mamrotał pod nosem idąc w górę po schodach - Przecież było dobrze! Nie chcę, żeby ludzie już od pierwszych chwil przejazdu traktowali mnie jak rozpuszczonych arystokratów, którymi są ojciec i dziadek. Jeżeli pójdę w tej fryzurze, to każdy będzie miał mnie za skończonego dupka, którym nie jestem! Bo ja w przeciwieństwie do mojej cudownej rodziny przejmuję się czymś, co nie jest związane z czubkiem własnego nosa. - Mówiąc to już dotarł pod drzwi swojej sypialni. - Dla mnie najważniejsze jest to, żeby każde stworzenia, każda rasa lub przynależność społeczna była traktowana tak samo jak inne. To jest takie... ugh.... niesprawiedliwe, że aż czasami nie mam ochoty iść do Hogwartu. - Chłopak najwyraźniej już skończył swój dziwny monolog, gdyż klaśnięciem przywołał Chrapka.
- Panicz wzywał? - Skrzat, podobnie jak jego koleżanka Tola skłonił się tak nisko, że prawie dotykał nosem podłogi.
- Tak Chrapku, dziękuję, że przybyłeś. - odpowiedział Malfoy - Muszę mieć fryzurę taką, jaką mieli ojciec i dziadek podczas swojego przyjazdu do Hogwartu. - Ledwo, gdy on skończył zdanie, skrzat zabrał się z stylizację.
Po około dziesięciu minutach, które upłynęły im w ciszy, Scorupius zszedł na śniadanie. Ochoczo, lecz z manierami zjadł dwa omlety truskawkowe i jednego czekoladowego, co popił sokiem, z jego ulubionych niebieskich pomarańczy. Tak, on Scorupius Malfoy pije niebieski sok z pomarańczy. Pewnie byłoby w tym coś dziwnego, gdyby nie żyli w świecie czarów, dzięki któremu tata wyhodował dla mamy nową odmianę pomarańczy, nie tylko o innym wyglądzie, lecz o smaku także. Jedyne co się nie zmieniło to zapach tego cudownego i jedynego owocu, który rośnie wyłącznie na jego posesji.
Śniadanie minęło w spokojnej atmosferze. Mama z babcią rozmawiały o kwiatkach, książkach i gotowaniu, natomiast ojciec z dziadkiem dyskutowali na temat swoich ulubionych drużyn qiuditcha oraz dzieciach słynnej ścigającej Ginny Potter i jej brata. Scorupius dowiedział się, że syn Ginny i jego kuzynka także po raz pierwszy będą w Hogwarcie.
Za piętnaście jedenasta skrzaty zniosły jego kufer i bagaż podręczny. Gdy już wszyscy założyli płaszcze, Draco gdzieś poszedł i wrócił ze swoim drużynowym szalikiem z czasów młodości i z... Tak, to była poduszka.
-Yyyy, tato... Szalik, okej rozumiem. - zaczął Scorupius - Ale poduszkę mam w bagażu podręcznym.
- Ta poduszka to świstoklik, - odpowiedział mu ojciec - nim dostaniemy się na peron tylko musimy go dotknąć za 5, 4, 3. Lepiej dotknij już teraz. - w tym momencie Scorupius poczuł łaskotanie w okolicy pępka i to, że unosi się w powietrze
Chwilę później odważył się otworzyć oczy i to co zobaczył tak go zaskoczyło, że idąc wpadł na jakąś rudowłosą dziewczynkę.
- Oj najmocniej cię przepraszam, ale zapatrzyłem się na... No w sumie to na cały peron. - zaczął trochę nieśmiało, patrząc na bruk. Lecz podnosząc głowę powiedział pierwsze co mu przyszło do głowy - Ej, jesteś ruda. - po czym miał ochotę palnąć się w łeb
- Tak, jestem ruda, a ty musisz być Malfoy - powiedziała, patrząc się na jego włosy z niesmakiem - Tata powiedział mi, że mam być od ciebie we wszystkim lepsza i mam zamiar to zrobić - mówiąc  to odeszła do Potterów, nie dając Scorupiusowi niczego powiedzieć. Zaraz... do Potterów? Że ta mała dziewczynka jest osobą, której według ojca mam unikać bardziej niż najgorszego zła i przy tym mam być od niej lepszy?
Zabrzmiał pierwszy gwizdek i większość uczniów zaczęła wchodzić do pociągu, natomiast Scorupius stał jeszcze rodzicami i dziadkami.
- Draco, gdzie jest jego sowa? - zapytał Lucjusz
- O nie, wiedziałem, że o czymś zapomniałem. Sowa została w ogrodzie- zaczął mamrotać Scroupius
- Spokojnie synku, skrzaty ci ją przeniosą - powiedziała mu Astoria - a teraz zmykaj do środka, bo pociąg ci odjedzie. Pamiętaj, że będziemy tęsknić - pocałowała go w czoło i puściła go do pociągu.
Tymczasem dziadek zmniejszył mu kufer i wsadził mu go do kieszeni, a bagaż podręczny wepchnął dziecku do ręki.
Chłopak znalazł przedział, w którym był jego bliski kolega Theo i kilka innych osób, z którymi bawił się w piaskownicy. Wszyscy mieli nadzieję, że trafią do domu Salazara.
Jechali około dziesięciu godzin, co jakiś czas przychodziła stara czarownica z przekąskami. Czas upłynął im na rozmawianiu i rozmyślaniu kto pierwszy złamie jakikolwiek punk w regulaminie.
Gdy pociąg zaczął zwalniać dało się słyszeć wołanie:
- Pirszoroczniiiiii! Pirszoroczni do mnie! - głos pochodził od wielkiego zarośniętego mężczyzny.
Scorupius pomyślał, że to ten obdartus gajowy. Oczywiście tego przydomku nasłuchał się u ojca i dziadka. A gdy jakiś chłopak, pewnie Potter,  razem z tą małą Ruda , na którą wpadł podszedł do niego i się z nim przywitał, miał już pewność. Tym gestem zachęcił przestraszone dzieciaki, żeby podeszły do wielkoluda. Kiedy inni bali się głośniej poruszyć, Scorupius wcale nie czuł się skrępowany. Próbując rozładować atmosferę panującą między kolegami z piaskownicy, śmiał się głośno i rzucał cierpkie uwagi dotyczące wszystkich z wyjątkiem nich i tej rudej, której Scorupius imienia zapomniał, ale wiedział na pewno, że to Weasley'ówna.
Kiedy Hagrid, bo tak miał na imię gajowy, spiorunował go wzrokiem częściowo spoważniał. Olbrzym wyjaśnił im, że będą musieli popłynąć łódkami na drugą stronę jeziora, a ich bagaże już są w zamku. Oczywiście Scorupius musiał sprawdzić czy jego jest w kieszeni. Nie było.
Wsiedli do łódek. Jednak powolność Scorupiusa i Theo skutkowała tym, że usiedli z Potterem i Weasley. Najwidoczniej kuzynowstwo zdziwiło to, że oni z arystokratycznych rodzin jako pierwsi chwycili za wiosła, bo spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, ale nic nie powiedzieli. Gdy dziewczyna chciała podnieść wiosło, Potter powiedział do niej:
- Rosie, wiesz jak szanuję twoje przekonania i inne rzeczy związane z feminizmem, ale cztery wiosła to już przesada, więc ty swoje możesz odłożyć.
- No ślicznotko, zostaw to silniejszym - wtrącił się Theo
- Mhym... yyy, stary lepiej ją za to przeproś, bo ona zna dużo zaklęć. - wymamrotał Potter - Wiesz, córka najmądrzejszej czarownicy od czasów Heleny Ravenclaw.
- Zamknij się Al! - zaczęła - Skoro trzy wiosła wystarczą, to niech któryś z was odłoży swoje.
- Dlaczego? - zapytał Scroupius
- My chcieliśmy tylko zrobić dla ciebie coś miłego - Monroe wparował mu w zdanie i uśmiechnął się do Rose
- Nie prawda! Wy mnie po prostu dyskryminujecie! Bo co?Bo dziewczyny są słabe i nic nie potrafią?! Wcale tak nie jest, bo jesteśmy od was lepsze we wszystkim! - zaczęła się wykłócać.
- Rosie odpuść, on tak tylko to powiedział - kuzyn próbował ją uspokoić, ale nadaremno, ponieważ ruda już się nakręciła. W takim wypadku pomyślał, że warto uprzedzić tych cymbałów, zanim powiedzą coś przez co na samym początku roku szkolnego trafią do skrzydła szpitalnego - Słuchajcie, jeśli chcecie obejść się bez ran, nie komentujcie niczego co ona teraz powie, po prostu milczcie - szepnął do nich w nadziei, że dziewczyna tego nie usłyszy. Jednak się pomylił, dziewczyna nie tylko usłyszała, ale też nie za bardzo jej się to spodobało.
Reszta czasu upłynęła w nerwowej i cichej atmosferze, jeśli nie liczyć paplaniny Rose na temat feminizmu i innych bzdur, które ją dręczyły, a musiała je z siebie wyrzucić.
W końcu dopłynęli do brzegu. Arystokraci z ulgą wyszli z łódki i podążyli za Hagridem. Rose umilkła dopiero wtedy, gdy zobaczyła zastępcę dyrektorki, Septimę Vector.
- Serdecznie witam was w Hogwarcie, szkole magii i czarodziejstwa. Za chwilę odbędzie się Ceremonia Tiary Przydziału. Są cztery domy, przez najbliższe siedem lat będziecie w nich mieszkać, a wasi współmieszkańcy przez ten czas będą waszą rodziną. Pierwszym jest Gryffindor. Założycielem jest Godryk Gryffindor, jego barwami są czerwień i złoto, a  symbolem jest lew, ponieważ cechował się odwagą. Drugi to Ravenclaw. Założycielka to Rovena Ravenclaw. Najmądrzejsza czarownica wszech czasów. Ceniła sobie pomysłowość i kreatywność, dlatego jej symbolem jest kruk. Jej barwą jest niebieski. Następnym domem jest Hufflepuff. Założyła go Helga Hufflepuff, ceniąca sobie lojalność i sprawiedliwość. Jej godłem jest borsuk, natomiast barwami żółty i czarny. Ostatnim z domów jest Slytherin. Salazar Slytherin cenił sobie determinację, przebiegłość i ambicję. Jego barwami są srebro i zieleń, natomiast symbolem wąż. Jest tak dlatego, ponieważ czarnoksiężnik był wężousty, czyli potrafił rozmawiać z wężami. Jeśli jesteście ciekawi całej historii Hogwartu, to zapraszam do biblioteki. Pani Pince chętnie wam pomoże znaleść tę książkę. A teraz zapraszam was na Ceremonię. Wejdźcie do Wielkiej Sali gęsiego i ustawcie się przed stołem nauczycielskim. - jak powiedziała, tak zrobili.
Gdy wszyscy już weszli ujrzeli wspaniały widok. Tam gdzie powinien być sufit, było gołe niebo, ale większość pierwszorocznych wiedziała, że sklepienie jest zaczarowane. W tym czasie nauczycielka postawiła przed nimi stołek ze starą tiarą i powiedziała:
- Za chwilę odczytam wasze nazwiska. Osoba, którą wyczytam usiądzie na stołku i Tiara podejmie decyzję do jakiego domu traficie. Ale najpierw... - nie dokończyła, bo kapelusz jej przerwał.
-Lat temu tysiąc z górą,
Gdy jeszcze nowa byłam,
Założycieli tej szkoły'
Przyjaźń szczera łączyła.
Jeden im cel przyświecał
I jedno mieli pragnienie,
By swą wiedzę przekazać
Przyszłym pokoleniom.
"Razem będziemy budować!
Wiedzy pochodnię nieść!
Razem będziemy nauczać
I wspólne życie wieść".
Gdzie szukać takiej zgody
I tak głębokiej przyjaźni:
Czworo myślących zgodnie
I nie znających waśni.
Gryffindor i Slytherin
zgadzali się nawet w snach.
I zawsze widziano razem
Ravenclaw i Hufflepuff.
Jak więc taka przyjaźń
Już wkrótce się rozpadła?
Tego młodzież dzisiejsza'
Przenigdy nie odgadła.
Slytherin nagle oświadcza,
Że ani mu się śni,
Nauczać magii takich,
Co nie są czystej krwi.
Ravenclaw na to rzecze,
Że bystrych nauczać chce,
Gryffindor że ceni dzielność
Bardziej niż czysta krew.
Hufflepuff chce uczyć wszystkich,
Jak głośno oświadczyła.
Sporu nie rozstrzygnięto
Ja tego świadkiem byłam.
Bo każdy z założycieli
W domu swym rządzić chce,
Każdy przy swoim wyborze
Do końca upiera się.
Slytherin przyjmuje takich,
Co mają czystą krew,'
Co mają więcej sprytu
Od uczniów domów trzech,
Ravenclaw bystrych ceni,
Gryffindor dzielnych chce,
A Hufflepuff resztę uczy
Wszystkiego co sama wie.
Tak więc spór zakończono
I przyjaźń się umocniła,
Na wiele lat powróciła.
Lecz później znów niezgoda
Wśród czworga się zakrada,
Na błędach wykarmiona,
Czai się w sercach zdrada.
Domy, co jak filary
Dzielnie wspierały szkołę,
Zaczęły sobie nawzajem
Narzucać swoja wolę.'
I już się wydawało,
Że koniec szkoły bliski,
Że odtąd druh druhowi
Stanie się nienawistny,
Że miecz o miecz uderzy
I wnet poleje się krew,
Gdy wtem Slytherin stary
Odchodzi z zamku precz.
I choć ucichły waśnie,
Choć spory wygaszono,
Odtąd we wspólnym dziale
Już się nie jednoczono.
I dotąd zgodna czwórka
Niezgodna trójką się stała,
I odtąd domy Hogwartu
Dzieli różnica niemała.
A teraz mnie posłuchajcie,'
Wybiła wasza godzina,
Teraz Tiara Przydziału
Rozdzielać was zaczyna.
I chociaż nie wiem sama,
Czy błędu nie popełnię,
Ten przykry obowiązek
Dziś wobec was wypełnię.
Tak jak mi rozkazano,
Na domy was podzielę ,
Choć nie wiem , czy przypadkiem
Przyjaciół nie rozdzielę.
Choć nie wiem, czy mój wybór
Do zguby wiedzie wprost.
Musze wyboru dokonać,
Bo taki już mój los.
Czytajcie znaki czasu,
Poczujcie grozy tchnienie,
Bo dzisiaj Hogwart cały
Osnuły złowróżbne cienie.
Wróg z zewnątrz na nas czyha,
Śmiertelny gotując nam cios, .
Musimy się zjednoczyć
By złowrogi odwrócić los.
Wyznałam wam cała prawdę,
Niczego nie ukryłam
I Ceremonię Przydziału
Za chwilę rozpoczynam. - gdy Tiara skończyła, profesor Vector znów zabrała głos.
- Czas zacząć Ceremonię Przydziału! - rozwinęła pergamin i przeczytała- Anderson Victoria - jako pierwszy wyszedł przestraszony chłopczyk o karmelowej karnacji i afrykańskich rysach - nastała chwila ciszy i Tiara krzyknęła:
- RAVENCLAW!
-Evans Katie 
- SLYTHERIN 
-Mafoy Scorupius
-SLYTHERIN
-McBross Tasha
- RAVENCLAW
-Monroe Theodor
- SLYTHERIN
- Potter Abus
- GRYFFINDOR
- Smith Justin 
- RAVENCLAW
- Sulking Ben
- HUFFLEPUFF
- Tompshon Georgia
- HUFFLEPUFF
-Weasley Rose
- GRYFFINDOR 
 W międzyczasie pojawiały się inne nazwiska. Najwięcej osób trafiło do Hufflepuffu. Natomiast do Slytherinu dostało się tylko pięcioro pierwszorocznych.









________________________________________________

Taki bunus na zakończenie roku :) Chciałam, żeby się pojawił prawie 2 miesiące temu na moje urodziny, ale niestety się nie udało na czas i postanowiłam, że ta data jest dużo lepsza :D



 Co do bloga, to zawieszam go na czas nie określony ;__; Znaczy nie zawieszam całkowicie, bo będę zaglądać na bloga, ale nie będę udostępniać rozdziałów  dopóki nie napiszę kilku w przód. A jak wiadomo wena jest bardzo kapryśna, szczególnie u mnie i nie wiadomo kiedy przyjdzie ;__;


~ Szara Dama

1 komentarz:

  1. Podoba mi się to jak piszesz. Bohaterzy są suuuuper! Tacy inni niż zawsze. Jestem ciekawa, co będzie dalej.

    Pozdrawiam
    P.S. Weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń