wtorek, 31 grudnia 2013

BONUS

Była godzina siódma rano. Scorupius obudził się dwie godziny temu, podekscytowany tak, jak jeszcze nigdy. Bowiem dzisiaj wieczorem pierwszy raz miał wejść pomiędzy mury Hogwartu - Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Od bowiem trzech miesięcy ojciec powtarzał mu, że ma być  lepszy we wszystkim od najmłodszej Weasley'ówny, córki rudzielca Rona i szlamowatej szatynki Hermiony, która była uważana za najmądrzejszą czarownicę od czasów Heleny Ravenlaw i jej matki. Scorupius wiedział, że Rovena jest jedną z założciycieli Hogwartu, natomiast jej córka najbardziej kojarzonym duchem w szkole, zaraz po Krwawym Baronie - duchu Slytherinu, uznawanym za strasznego i niebezpiecznego. Oprócz nich był jeszcze Gruby Mnich - duch Hufflepuffu - oraz Sir Nicholas de Mimsy-Porpington - powszechnie znany jako Prawie Bezgłowy Nick - duch dzieci Lwa. "Cudownych" gryfiaczków, o których nasłuchał się wystarczająco dużo, aby wiedzieć, że mieszkańcy domu Godryka są w wiecznej rywalizacji z najlepszym domem w Hogwarcie - Slytherinem.
Podczas, gdy on nie mógł zdecydować, co założy, w kuchni było wielkie zamieszanie i chaos, bowiem dziś jego mama postanowiła przygotować śniadanie sama, bez pomocy magii i skrzatów domowych, Chrapka i Toli.
Po wybraniu ciuchów próbował stworzyć na włosach artystyczny nieład. Gdy stwierdził, że jest okej, zaczął się ubierać. Założył czarno-białą koszulę w kratkę, bordowe levisy oraz czarne Vansy. Nie mając czego ze sobą zrobić, postanowił się dopakować i sprawdzić czego mu brakuje. Gdy już prawie kończył, usłyszał bardzo dobrze znane mu "pyk" i zobaczył Tolę.
- Dzień dobry paniczu - mówiąc to skłoniła się tak nisko, że nosem prawie dotykała dębowych paneli. -pańska matka prosiła, abym przyszła panicza obudzić, bo panicz zaspałby na swój pierwszy dzień w Hogwarcie - mówiąc to uśmiechnęła się niepewnie.
- Dobrze, dziękuję Tolu - on także się do niej uśmiechnął. On bardzo starał się  nie wykorzystywać skrzatów i darzył ich szacunkiem, o czym nikt z rodziny od strony taty nie mógł się dowiedzieć. - Ile razy mam cię prosić, żebyś nie zwracała się do mnie per "paniczu", przecież ustaliliśmy, że zwracasz się tak do mnie tylko w obecności dziadków i znajomych rodziców no i ewentualnie taty. Doskonale wiesz, że razem z Chrapkiem macie pozwolenie na mówienie do mnie po imieniu. - mówił łagodnie, uśmiechając się szczerze do skrzatki - A tak z innej baczki. Dlaczego mama postanowiła, że obudzisz mnie ty, a nie ona, skoro to ona budzi mnie w takie dni? - zapytał
- Ponieważ pańska, przepraszam, twoja - skrzatka popatrzyła się na chłopaka niepewnie, a gdy ten kiwnął głową i bardziej się uśmiechnął kontynuowała - mama chciała przypomnieć sobie jak gotuje się po mugolsku, gdyż postanowiła przyrządzić coś specjalnie dla ciebie Scorupiusie - znów popatrzyła się na niego z niepewnością.
- A powiedz mi Tolu, czy mama przygotowała już to śniadanie - na samo wspomnienie pysznej kuchni Astorii, aż ślinka mu pociekła.
- Tak, już możesz schodzić. Twój ojciec także już pewnie czeka.
Pokręcił się po pokoju jeszcze przez około dwie minuty i zszedł do jadalni. Zanim wszedł do pomieszczenia, usłyszał dwa dodatkowe głosy. Dziadkowie. Pewnie przybyli po to, aby wraz z nim udać się na peron 9 i 3/4 na King Cross w Londynie. Chłopak jeszcze raz poprawił i tak już dobry wygląd, przybrał maskę szczęścia i wszedł do jadalni, witając się ze wszystkimi z udawaną radością.
- Witaj Scorupiusie. - jako ostatni przywitał się z nim dziadek Lucjusz - Nie sądzę, aby ten powszechny strój mugoli płci męskiej pasował na tak ważny dla ciebie dzień. - Mężczyzna zmierzył go zimnym i krytycznym wzrokiem, po czym wrócił do jedzenia omletu truskawkowego, picia kawy i czytania Proroka Codziennego.
- Nie do końca się z tobą zgodzę ojcze... - zaczął Draco niepewnie, ale nie skończył, bo Lucjisz mu przerwał.
- Czemu się ze mną nie zgodzisz? Co? - najstarszy Malfoy zapytał zdziwiony i ledwo co opanowany, gdyż syn wcześniej nie sprzeciwiał się mu.
- Ponieważ strój ten jest w miarę w porządku, jedyne co zmieniłbym, to fryzura. - odparł cichym głosem. - Przecież jest potomkiem rodu Malfoy'ów, a jak wiadomo, tradycja nakazuje, aby każdy męski potomek miał włosy zaczesane do tyłu, jak ja, ty ojcze oraz nasi przodkowie. - Zrobił pauzę, a następnie przemówił do syna. - Scorupiusie, proszę idź na górę i uczesz się tak jak nakazuje tradycja. Wezwij do pomocy skrzaty domowe, bo inaczej nie zdążysz na Hogwart Expres.
Zrezygnowany Scorupius postanowił się nie kłócić, więc bez słowa wyszedł z pomieszczenia jadalnego.
- Co im do cholery nie pasuje? - chłopak mamrotał pod nosem idąc w górę po schodach - Przecież było dobrze! Nie chcę, żeby ludzie już od pierwszych chwil przejazdu traktowali mnie jak rozpuszczonych arystokratów, którymi są ojciec i dziadek. Jeżeli pójdę w tej fryzurze, to każdy będzie miał mnie za skończonego dupka, którym nie jestem! Bo ja w przeciwieństwie do mojej cudownej rodziny przejmuję się czymś, co nie jest związane z czubkiem własnego nosa. - Mówiąc to już dotarł pod drzwi swojej sypialni. - Dla mnie najważniejsze jest to, żeby każde stworzenia, każda rasa lub przynależność społeczna była traktowana tak samo jak inne. To jest takie... ugh.... niesprawiedliwe, że aż czasami nie mam ochoty iść do Hogwartu. - Chłopak najwyraźniej już skończył swój dziwny monolog, gdyż klaśnięciem przywołał Chrapka.
- Panicz wzywał? - Skrzat, podobnie jak jego koleżanka Tola skłonił się tak nisko, że prawie dotykał nosem podłogi.
- Tak Chrapku, dziękuję, że przybyłeś. - odpowiedział Malfoy - Muszę mieć fryzurę taką, jaką mieli ojciec i dziadek podczas swojego przyjazdu do Hogwartu. - Ledwo, gdy on skończył zdanie, skrzat zabrał się z stylizację.
Po około dziesięciu minutach, które upłynęły im w ciszy, Scorupius zszedł na śniadanie. Ochoczo, lecz z manierami zjadł dwa omlety truskawkowe i jednego czekoladowego, co popił sokiem, z jego ulubionych niebieskich pomarańczy. Tak, on Scorupius Malfoy pije niebieski sok z pomarańczy. Pewnie byłoby w tym coś dziwnego, gdyby nie żyli w świecie czarów, dzięki któremu tata wyhodował dla mamy nową odmianę pomarańczy, nie tylko o innym wyglądzie, lecz o smaku także. Jedyne co się nie zmieniło to zapach tego cudownego i jedynego owocu, który rośnie wyłącznie na jego posesji.
Śniadanie minęło w spokojnej atmosferze. Mama z babcią rozmawiały o kwiatkach, książkach i gotowaniu, natomiast ojciec z dziadkiem dyskutowali na temat swoich ulubionych drużyn qiuditcha oraz dzieciach słynnej ścigającej Ginny Potter i jej brata. Scorupius dowiedział się, że syn Ginny i jego kuzynka także po raz pierwszy będą w Hogwarcie.
Za piętnaście jedenasta skrzaty zniosły jego kufer i bagaż podręczny. Gdy już wszyscy założyli płaszcze, Draco gdzieś poszedł i wrócił ze swoim drużynowym szalikiem z czasów młodości i z... Tak, to była poduszka.
-Yyyy, tato... Szalik, okej rozumiem. - zaczął Scorupius - Ale poduszkę mam w bagażu podręcznym.
- Ta poduszka to świstoklik, - odpowiedział mu ojciec - nim dostaniemy się na peron tylko musimy go dotknąć za 5, 4, 3. Lepiej dotknij już teraz. - w tym momencie Scorupius poczuł łaskotanie w okolicy pępka i to, że unosi się w powietrze
Chwilę później odważył się otworzyć oczy i to co zobaczył tak go zaskoczyło, że idąc wpadł na jakąś rudowłosą dziewczynkę.
- Oj najmocniej cię przepraszam, ale zapatrzyłem się na... No w sumie to na cały peron. - zaczął trochę nieśmiało, patrząc na bruk. Lecz podnosząc głowę powiedział pierwsze co mu przyszło do głowy - Ej, jesteś ruda. - po czym miał ochotę palnąć się w łeb
- Tak, jestem ruda, a ty musisz być Malfoy - powiedziała, patrząc się na jego włosy z niesmakiem - Tata powiedział mi, że mam być od ciebie we wszystkim lepsza i mam zamiar to zrobić - mówiąc  to odeszła do Potterów, nie dając Scorupiusowi niczego powiedzieć. Zaraz... do Potterów? Że ta mała dziewczynka jest osobą, której według ojca mam unikać bardziej niż najgorszego zła i przy tym mam być od niej lepszy?
Zabrzmiał pierwszy gwizdek i większość uczniów zaczęła wchodzić do pociągu, natomiast Scorupius stał jeszcze rodzicami i dziadkami.
- Draco, gdzie jest jego sowa? - zapytał Lucjusz
- O nie, wiedziałem, że o czymś zapomniałem. Sowa została w ogrodzie- zaczął mamrotać Scroupius
- Spokojnie synku, skrzaty ci ją przeniosą - powiedziała mu Astoria - a teraz zmykaj do środka, bo pociąg ci odjedzie. Pamiętaj, że będziemy tęsknić - pocałowała go w czoło i puściła go do pociągu.
Tymczasem dziadek zmniejszył mu kufer i wsadził mu go do kieszeni, a bagaż podręczny wepchnął dziecku do ręki.
Chłopak znalazł przedział, w którym był jego bliski kolega Theo i kilka innych osób, z którymi bawił się w piaskownicy. Wszyscy mieli nadzieję, że trafią do domu Salazara.
Jechali około dziesięciu godzin, co jakiś czas przychodziła stara czarownica z przekąskami. Czas upłynął im na rozmawianiu i rozmyślaniu kto pierwszy złamie jakikolwiek punk w regulaminie.
Gdy pociąg zaczął zwalniać dało się słyszeć wołanie:
- Pirszoroczniiiiii! Pirszoroczni do mnie! - głos pochodził od wielkiego zarośniętego mężczyzny.
Scorupius pomyślał, że to ten obdartus gajowy. Oczywiście tego przydomku nasłuchał się u ojca i dziadka. A gdy jakiś chłopak, pewnie Potter,  razem z tą małą Ruda , na którą wpadł podszedł do niego i się z nim przywitał, miał już pewność. Tym gestem zachęcił przestraszone dzieciaki, żeby podeszły do wielkoluda. Kiedy inni bali się głośniej poruszyć, Scorupius wcale nie czuł się skrępowany. Próbując rozładować atmosferę panującą między kolegami z piaskownicy, śmiał się głośno i rzucał cierpkie uwagi dotyczące wszystkich z wyjątkiem nich i tej rudej, której Scorupius imienia zapomniał, ale wiedział na pewno, że to Weasley'ówna.
Kiedy Hagrid, bo tak miał na imię gajowy, spiorunował go wzrokiem częściowo spoważniał. Olbrzym wyjaśnił im, że będą musieli popłynąć łódkami na drugą stronę jeziora, a ich bagaże już są w zamku. Oczywiście Scorupius musiał sprawdzić czy jego jest w kieszeni. Nie było.
Wsiedli do łódek. Jednak powolność Scorupiusa i Theo skutkowała tym, że usiedli z Potterem i Weasley. Najwidoczniej kuzynowstwo zdziwiło to, że oni z arystokratycznych rodzin jako pierwsi chwycili za wiosła, bo spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, ale nic nie powiedzieli. Gdy dziewczyna chciała podnieść wiosło, Potter powiedział do niej:
- Rosie, wiesz jak szanuję twoje przekonania i inne rzeczy związane z feminizmem, ale cztery wiosła to już przesada, więc ty swoje możesz odłożyć.
- No ślicznotko, zostaw to silniejszym - wtrącił się Theo
- Mhym... yyy, stary lepiej ją za to przeproś, bo ona zna dużo zaklęć. - wymamrotał Potter - Wiesz, córka najmądrzejszej czarownicy od czasów Heleny Ravenclaw.
- Zamknij się Al! - zaczęła - Skoro trzy wiosła wystarczą, to niech któryś z was odłoży swoje.
- Dlaczego? - zapytał Scroupius
- My chcieliśmy tylko zrobić dla ciebie coś miłego - Monroe wparował mu w zdanie i uśmiechnął się do Rose
- Nie prawda! Wy mnie po prostu dyskryminujecie! Bo co?Bo dziewczyny są słabe i nic nie potrafią?! Wcale tak nie jest, bo jesteśmy od was lepsze we wszystkim! - zaczęła się wykłócać.
- Rosie odpuść, on tak tylko to powiedział - kuzyn próbował ją uspokoić, ale nadaremno, ponieważ ruda już się nakręciła. W takim wypadku pomyślał, że warto uprzedzić tych cymbałów, zanim powiedzą coś przez co na samym początku roku szkolnego trafią do skrzydła szpitalnego - Słuchajcie, jeśli chcecie obejść się bez ran, nie komentujcie niczego co ona teraz powie, po prostu milczcie - szepnął do nich w nadziei, że dziewczyna tego nie usłyszy. Jednak się pomylił, dziewczyna nie tylko usłyszała, ale też nie za bardzo jej się to spodobało.
Reszta czasu upłynęła w nerwowej i cichej atmosferze, jeśli nie liczyć paplaniny Rose na temat feminizmu i innych bzdur, które ją dręczyły, a musiała je z siebie wyrzucić.
W końcu dopłynęli do brzegu. Arystokraci z ulgą wyszli z łódki i podążyli za Hagridem. Rose umilkła dopiero wtedy, gdy zobaczyła zastępcę dyrektorki, Septimę Vector.
- Serdecznie witam was w Hogwarcie, szkole magii i czarodziejstwa. Za chwilę odbędzie się Ceremonia Tiary Przydziału. Są cztery domy, przez najbliższe siedem lat będziecie w nich mieszkać, a wasi współmieszkańcy przez ten czas będą waszą rodziną. Pierwszym jest Gryffindor. Założycielem jest Godryk Gryffindor, jego barwami są czerwień i złoto, a  symbolem jest lew, ponieważ cechował się odwagą. Drugi to Ravenclaw. Założycielka to Rovena Ravenclaw. Najmądrzejsza czarownica wszech czasów. Ceniła sobie pomysłowość i kreatywność, dlatego jej symbolem jest kruk. Jej barwą jest niebieski. Następnym domem jest Hufflepuff. Założyła go Helga Hufflepuff, ceniąca sobie lojalność i sprawiedliwość. Jej godłem jest borsuk, natomiast barwami żółty i czarny. Ostatnim z domów jest Slytherin. Salazar Slytherin cenił sobie determinację, przebiegłość i ambicję. Jego barwami są srebro i zieleń, natomiast symbolem wąż. Jest tak dlatego, ponieważ czarnoksiężnik był wężousty, czyli potrafił rozmawiać z wężami. Jeśli jesteście ciekawi całej historii Hogwartu, to zapraszam do biblioteki. Pani Pince chętnie wam pomoże znaleść tę książkę. A teraz zapraszam was na Ceremonię. Wejdźcie do Wielkiej Sali gęsiego i ustawcie się przed stołem nauczycielskim. - jak powiedziała, tak zrobili.
Gdy wszyscy już weszli ujrzeli wspaniały widok. Tam gdzie powinien być sufit, było gołe niebo, ale większość pierwszorocznych wiedziała, że sklepienie jest zaczarowane. W tym czasie nauczycielka postawiła przed nimi stołek ze starą tiarą i powiedziała:
- Za chwilę odczytam wasze nazwiska. Osoba, którą wyczytam usiądzie na stołku i Tiara podejmie decyzję do jakiego domu traficie. Ale najpierw... - nie dokończyła, bo kapelusz jej przerwał.
-Lat temu tysiąc z górą,
Gdy jeszcze nowa byłam,
Założycieli tej szkoły'
Przyjaźń szczera łączyła.
Jeden im cel przyświecał
I jedno mieli pragnienie,
By swą wiedzę przekazać
Przyszłym pokoleniom.
"Razem będziemy budować!
Wiedzy pochodnię nieść!
Razem będziemy nauczać
I wspólne życie wieść".
Gdzie szukać takiej zgody
I tak głębokiej przyjaźni:
Czworo myślących zgodnie
I nie znających waśni.
Gryffindor i Slytherin
zgadzali się nawet w snach.
I zawsze widziano razem
Ravenclaw i Hufflepuff.
Jak więc taka przyjaźń
Już wkrótce się rozpadła?
Tego młodzież dzisiejsza'
Przenigdy nie odgadła.
Slytherin nagle oświadcza,
Że ani mu się śni,
Nauczać magii takich,
Co nie są czystej krwi.
Ravenclaw na to rzecze,
Że bystrych nauczać chce,
Gryffindor że ceni dzielność
Bardziej niż czysta krew.
Hufflepuff chce uczyć wszystkich,
Jak głośno oświadczyła.
Sporu nie rozstrzygnięto
Ja tego świadkiem byłam.
Bo każdy z założycieli
W domu swym rządzić chce,
Każdy przy swoim wyborze
Do końca upiera się.
Slytherin przyjmuje takich,
Co mają czystą krew,'
Co mają więcej sprytu
Od uczniów domów trzech,
Ravenclaw bystrych ceni,
Gryffindor dzielnych chce,
A Hufflepuff resztę uczy
Wszystkiego co sama wie.
Tak więc spór zakończono
I przyjaźń się umocniła,
Na wiele lat powróciła.
Lecz później znów niezgoda
Wśród czworga się zakrada,
Na błędach wykarmiona,
Czai się w sercach zdrada.
Domy, co jak filary
Dzielnie wspierały szkołę,
Zaczęły sobie nawzajem
Narzucać swoja wolę.'
I już się wydawało,
Że koniec szkoły bliski,
Że odtąd druh druhowi
Stanie się nienawistny,
Że miecz o miecz uderzy
I wnet poleje się krew,
Gdy wtem Slytherin stary
Odchodzi z zamku precz.
I choć ucichły waśnie,
Choć spory wygaszono,
Odtąd we wspólnym dziale
Już się nie jednoczono.
I dotąd zgodna czwórka
Niezgodna trójką się stała,
I odtąd domy Hogwartu
Dzieli różnica niemała.
A teraz mnie posłuchajcie,'
Wybiła wasza godzina,
Teraz Tiara Przydziału
Rozdzielać was zaczyna.
I chociaż nie wiem sama,
Czy błędu nie popełnię,
Ten przykry obowiązek
Dziś wobec was wypełnię.
Tak jak mi rozkazano,
Na domy was podzielę ,
Choć nie wiem , czy przypadkiem
Przyjaciół nie rozdzielę.
Choć nie wiem, czy mój wybór
Do zguby wiedzie wprost.
Musze wyboru dokonać,
Bo taki już mój los.
Czytajcie znaki czasu,
Poczujcie grozy tchnienie,
Bo dzisiaj Hogwart cały
Osnuły złowróżbne cienie.
Wróg z zewnątrz na nas czyha,
Śmiertelny gotując nam cios, .
Musimy się zjednoczyć
By złowrogi odwrócić los.
Wyznałam wam cała prawdę,
Niczego nie ukryłam
I Ceremonię Przydziału
Za chwilę rozpoczynam. - gdy Tiara skończyła, profesor Vector znów zabrała głos.
- Czas zacząć Ceremonię Przydziału! - rozwinęła pergamin i przeczytała- Anderson Victoria - jako pierwszy wyszedł przestraszony chłopczyk o karmelowej karnacji i afrykańskich rysach - nastała chwila ciszy i Tiara krzyknęła:
- RAVENCLAW!
-Evans Katie 
- SLYTHERIN 
-Mafoy Scorupius
-SLYTHERIN
-McBross Tasha
- RAVENCLAW
-Monroe Theodor
- SLYTHERIN
- Potter Abus
- GRYFFINDOR
- Smith Justin 
- RAVENCLAW
- Sulking Ben
- HUFFLEPUFF
- Tompshon Georgia
- HUFFLEPUFF
-Weasley Rose
- GRYFFINDOR 
 W międzyczasie pojawiały się inne nazwiska. Najwięcej osób trafiło do Hufflepuffu. Natomiast do Slytherinu dostało się tylko pięcioro pierwszorocznych.









________________________________________________

Taki bunus na zakończenie roku :) Chciałam, żeby się pojawił prawie 2 miesiące temu na moje urodziny, ale niestety się nie udało na czas i postanowiłam, że ta data jest dużo lepsza :D



 Co do bloga, to zawieszam go na czas nie określony ;__; Znaczy nie zawieszam całkowicie, bo będę zaglądać na bloga, ale nie będę udostępniać rozdziałów  dopóki nie napiszę kilku w przód. A jak wiadomo wena jest bardzo kapryśna, szczególnie u mnie i nie wiadomo kiedy przyjdzie ;__;


~ Szara Dama

niedziela, 27 października 2013

Rozdział VII



     Rose obudziła się o w pół do czwartej nad ranem z wieloma pomysłami na organizację balu. Postanowiła wszystko spisać na pergaminie.
                    Bal - plan i organizacja :
- organizacja :
·         miejsce : ?
·         czas : 31 października 2021 roku o godzinie 18:30
·         muzyka : Fatalne Jędze, The Beatles, Queen, Żywiołak, Gratia Iuvenis (wszystkie rytmy i piosenki w stylu dawno orleańskim i renesansowym, dwa zespoły duchów)
·         stroje : dawno orleańskie (każdy kto przyjdzie stroju innym, niż stary orleański nie zostanie wpuszczony na bal)

- plan :
zostawić to Scorupiusowi


       Po "opisaniu" tego, co przyśniło się jej, postanowiła przyszykować się na lekcje. Wzięła szybki prysznic i ubrała się bardzo wyzywająco. Założyła czarną bokserkę, czarną minispódniczkę, cienkie czarne rajstopy i kilkunasto centymetrowe czerwone szpilki. Z makijażem też nie było problemu. Nałożyła podkład, pomalowała mocno rzęsy, zrobiła grubą kreskę eye linerem, nałożyła róż na policzki, pomalowała usta na czerwono i różdżką zmieniła kolor włosów z kasztanowo-rudych na platynowy blond (taka magiczna szamponetka). Doczepiła sztuczne kolczyki w wardze i magicznie zrobiła sobie tymczasowy tunel. No i oczywiście pomalowała paznokcie na czarno-czerwono. (zestaw1) Wyglądała zupełnie inaczej. Nie licząc rysów twarzy. Gdy się spakowała, zorientowała się, że było dopiero po siódmej, a śniadanie miała o w pół do dziewiątej, postanowiła skończyć czytać Klucz Uniwersalny.
     Gdy już zrobiła sobie przerwę, stwierdziła, że jak teraz wejdzie do Wielkiej Sali, to wszyscy zwrócą na nią uwagę.A w szczególności jej cichy adorator. No po prostu muuuuuuuuuszę wiedzieć kim on jest- pomyślała dziewczyna. Szybko więc założyła szatę Hufflepuffu* i wyszła w takim tempie, jak jeszcze nigdy.  Tuż za rogiem, tam gdzie nie było już widać portretu Grubej Damy uspokoiła się i zwolniła. Po około pięciu minutach dotarła do pomieszczenia jadalnego i z gracją powędrowała w stronę stołu puchonów. Gdy przechodziła koło stołów ślizgonów i krukonów czuła na sobie spragnione spojrzenie chłopaków z tych domów. Dało się też słyszeć  gwizdy z ich strony. Jednak zauważyła, że Scorupius nie wtórował im, tylko rozglądał się po stole gryfonów i po okolicy wejścia do Wielkiej Sali. Gdy zabrała się do posiłku, zaczęła zastanawiać się jakiej orientacji jest panna Parkinson, gdyż córka Pani Mopsowatej także łakomie się jej przyglądała. Jak już mowa o orientacji, to Rose przypomniała sobie wczorajsze rozmyślenia o Albusie i zaczęła na nowo pracować mózgownicą: Al zaczął trzymać się ze, tak go nazwał, Scorem. Tleniony, odkąd dzisiaj zauważyłam rozglądał się, rzeczywiście tak jakby za jej kuzynem, którego w pomieszczeniu nie było. Jak się zastanowić, Al miał w życiu tylko jedną dziewczynę i zerwał z nią "bo źle się przy niej czuł". Od tego czasu żadną się nie interesował. A gdy panna Weasley kiedyś zobaczyła na strychu Potterów plakaty z przystojnymi mężczyznami chłopak powiedział, że to są plakaty jego siostry i bardzo szybko wyrwał je rudej, bardzo się przy tym czerwieniąc.
      Kończąc śniadanie zauważyła, że wielu wolnych chłopaków zostało w Wielkiej Sali i przyglądało się jej. W końcu jako pierwszy podszedł do niej chłopak z Ravenclawu, starszy od niej o rok.
- Hej, - szatyn przywitał się z dziewczyną, dosiadając się do niej bez pytania- jestem Tom, a ty ślicznotko? - i nie dając jej możliwości odpowiedzenia zaczął ponownie swój wielce "szykowny" podryw. - Jesteś nowa Aniele? Bo wcześniej cię tu nie widziałem, a takie cudo przeoczyć to już grzech. - uśmiechnął się do niej zalotnie, odsłaniając śnieżnobiałe, lecz odrobinkę krzywe zęby
- Taa, cześć  - odpowiedziała znudzonym i zniesmaczonym głosem, jakby chciała dać mu do zrozumienia, że to nie jest odpowiednia pora na poznawanie się oraz, że właśnie przerwał jej bardzo ważne rozmyślenia. - Nie idioto, chodzę do tej szkoły od pięciu.. A zresztą nie ważne - lekceważąco machnęła ręką i wstała od stołu kończąc zdanie i odchodząc  - i tak mnie nie słuchasz, tylko na gapisz mi się na cycki! - Dziewczyna zmierzała w stronę wyjścia. Nogi prowadziły ją instynktownie. Była tak zbulwersowana, że chłopaka, na którego wpadła zauważyła dopiero wtedy, jak ją przeprosił. Gdy przyjrzała mu się z bliska, stwierdziła, że jest drugim ślizgonem wartym uwagi.
- Hej - zaczęła nieśmiało - przepraszam cię najmocniej, ale jestem dzisiaj taka nieogarnięta, że nawet nie patrzę gdzie idę - mówiąc to, uśmiechnęła się do niego  nieśmiało.
- Cześć, nic się nie stało - ślizgon uśmiechnął się promiennie, dziewczyna musiała przyznać, że chłopak nawet uśmiech ma idealny - Jestem Theodor, a ty pewnie Rose - i znów się uśmiechnął, co tym razem spowodowało pojawienie się słodkich dołeczków
- Skąd wiedziałeś, że to ja? Nikt w szkole oprócz ciebie nie zauważył, że jestem tą kasztanowo-rudą i piegowatą dziewczyną. - tym razem to ona się uśmiechnęła, ale w głębi duszy czuła się zażenowana tą całą sytuacją - Bardzo interesuję się psychologią i chciałam zrobić pewne doświadczenia. To dla tego  wyglądam jak... - nie dane jej było dokończyć tego zdania, gdyż Theo dokończył za nią.
 - Jak plastik? - zapytał - Jeśli tym stwierdzeniem cię uraziłem, to najmocniej przepraszam.
- Tak, wiem, że wyglądam jak plastik i nie uraziłeś mnie tym stwierdzeniem, bo na co dzień taka nie jestem - w tym momencie dziewczyna się roześmiała - A tak z innej baczki, co masz teraz? - zagadnęła, tylko po to, żeby zmienić krępujący dla niej temat, na coś lżejszego.
- Najprawdopodobniej transmutację, a ty? - zapytał ponownie
- Ja też, jesteś na piątym roku? - zapytała zdziwiona, ale też zaciekawiona. Pomyślała sobie, że chyba jest ślepa, skoro przez pięć lat nie zauważyła przystojnego, dobrze zbudowanego szatyna o latynoskim pochodzeniu, mimo, że lekcje z jego domem miała najczęściej. Dopiero, gdy to powiedziała, stwierdziła, że pytanie się kogoś, kto ma z nią lekcje od pięciu lat, o to czy jest na piątym roku brzmi kretyńsko. Ale nie mogła już tego odwołać. - A zresztą, głupie pytanie.
- Może i tak, ale zawsze jest dużo lepiej usłyszeć głupie pytanie od mądrej i inteligentnej osoby, niż próbować wytłumaczyć coś głupkowi, który uważa się za mądrego - odpowiedział Theo i uśmiechnął się do niej w ten szczególny sposób i mrugnął do niej porozumiewawczo
- Co racja, to racja. - dziewczyna  także odwzajemniła uśmiech - Bardzo miło mi się z tobą rozmawia, ale ubrana tak długo nie wytrzymam. - spojrzała na niego przepraszająco i gdy chciała go wyminąć, ten zaproponował jej to, na co skrycie liczyła.
- A słuchaj.... yyy... pozwoliłabyś się odprowadzić? - zapytał najszczerzej jak potrafił
- Jeśli tylko masz ochotę, to czemu nie - ona także odpowiedziała szczerze, a oboje mogli zauważyć w swoich oczach ogniki najprawdziwszej radości.

     Po chwili spaceru i rozmowy o wszystkim i o niczym, doszli do portretu Grubej Damy. Theodor zaproponował dziewczynie, że poczeka tu na nią i razem pójdą na lekcje. Ona się chętnie zgodziła.
    Gdy weszła do dormitorium, od razu rzuciła buty w kąt. Złapała się za różdżkę i zaklęciem zmyła makijaż, pozbyła się kolczyków i przywróciła swój naturalny kolor włosów. W między czasie przygotowała sobie czarne spodnie rurki, niebieską koszulę z rękawami trzy czwarte i o odcień jaśniejsze Conversy. Kolejnym zaklęciem nałożyła ciuchy i zrobiła sobie luźnego koka i zawiązała go czarną bandamką (zestaw2). Gdy zaczęła lekko malować rzęsy, przywołała swoją prawdziwą szatę i krawat. Zobaczywszy efekt końcowy, który jej się spodobał wybiegła z pomieszczenia. Po wyjściu z PWP zwolniła i poczekała aż oddech się jej uspokoi. Gdy tak się stało wyszła przez portret Grubej Damy z gracją baletnicy, którą kiedyś próbowała być.
- Już jestem, długo czekałeś? - zapytała
- Nie, praktycznie wcale. - powiedział ze śmiechem - Zdziwiłaś mnie. Moja siostra zawsze szykuje się przez wieczność - znów się zaśmiał wesoło, ale dziewczyna wyczuła w tym coś subtelnego.
     Po wymienieniu spojrzeń ruszyli na zajęcia.


_____________________________________________________
*szata Hufflepuffu - Rose jako osoba ambitna i jako prefekt ma dostęp do wszelkich szat i krawatów, co jest dla niej bardzo przydatne, ma szaty wszystkich czterech domów ;) Chciała poznać swojego adoratora i myślała, że jak się przebierze, to łatwiej go znajdzie ;)


Serdecznie zapraszam do zostawieniu po sobie jakiegoś śladu :D

~ Szara Dama

piątek, 11 października 2013

Rozdział VI

Przygotowania do balu szły opornie. Na lekcjach profesora Binnsa ciągle musieli uważać. Rose niechętnie, ale wszystko dokładnie notowała, Scorupius natomiast zlewał na to totalnie. Myślami błądził po ważniejszych dla niego rzeczach w życiu, niż jakaś potomkini Merlina. Nie obchodził go duch jakiejś Wielkiej i Niezwyciężonej osiemnastowiecznej francuskiej wyzwolicielki jaką niegdyś była Joanna d'Arc, na której cześć mieli urządzić bal. Bardziej interesowały go wydarzenia, no cóż musiał przyznać przed sobą, związane z pewną piękną dziewczyną. Nie chciało mu się słuchać monotonnego głosu belfra.
Niczego nie świadomy duch opowiadał dalej:
- W starożytności miasto nosiło nazwę Cenabum i było ośrodkiem celtyckiego plemienia Karnutów. Podbite przez Rzymian, w 52 p.n.e. stało się miejscem wybuchu powstania antyrzymskiego, w wyniku czego zburzył je Cezar. W III wieku odbudował je cesarz Aurelian i nazwał Civitas Aureliani. Z nazwy tej, po przekształceniach fonetycznych i uproszczeniach, wziął się dzisiejszy Orlean. - po chwili oddechu zaczął ponownie wykład- W 472 roku Święty Monitor został 12. biskupem Orleanu. W 498 miasto zdobył Chlodwig I, władca Franków. Stało się ono miejscem koronacji królów: Karola Łysego i Roberta II Pobożnego. Podczas wojny stuletniej, w październiku 1428, wojska angielskie rozpoczęły oblężenie miasta. 17-letnia wówczas Joanna d'Arc przybyła obleganym z pomocą, prowadząc armie francuską. 29 kwietnia 1429 wkroczyła do Orleanu. Zamieszkała w domu Jacques'a Bouchera. W wyniku toczonych walk 8 maja 1429 miasto zostało wyzwolone. Na pamiątkę tego wydarzenia co roku 8 maja obchodzone jest święto. - po kolejnej przerwie na "dotlenienie się", o ile duchy tak mogą, zaczął po raz kolejny- Podczas wojen religijnych miasto stało po stronie hugenotów. W 1594 roku zostało włączone do Korony francuskiej. W wiekach XVII i XVIII miał miejsce szczególny rozwój gospodarczy Orleanu. Do portów nad Loarą przybijały statki z towarami z kolonii francuskich z Kanady i Antyli, a Orlean stał się wielkim centrum dystrybucji. Tak więc, gdyby nie Joanna d'Arc, która jest powodem chluby francuskich czarodziei, Francja nie miałaby takiej wspaniałej historii. -kończąc wykład zapytał się tlenionego arystokraty- Panie Malfoy, w którym roku zaczęło się oblężenie miasta, przez naszych niemagicznych przodków?
- No więc...yyy...no ten tego...w tysiąc siedemset trzydziestym ósmym? - po chwili jąkania się i wahania zapytał z nadzieją
- Panie Malfoy! Jest pan osobą, od której wymagam uważania na tych wykładach. Doskonale wie pan, czym grozi pańskie zachowanie. Panno Weasley, proszę zadbać o to, aby kolega nauczył się tego i nie miał tyłów w materiale. Dobrze? -Binns zapytał, a dziewczyna tylko z niechęcią kiwnęła głową.
     Po lekcji dziewczyna poszła do dormitorium spakować rzeczy na transmutację. Gdy zapinała torbę, zakręciło jej się w głowie. Przez chwilę przytrzymała się klamki i puściła ją dopiero wtedy, gdy przed oczami przestały tańczyć jej mroczki. Bez wahania wyszła z dormitorium. Była tak zamyślona, że w salonie prefektów nie zauważyła Scorupiusa, który wraz z Albusem palił skręta.
     Chłopcy na jej widok szybko schowali papierosa. Dziewczyna czując dym oprzytomniała i zaczęła kaszleć.
- Czemu tu tak wali dymem do cholery? - pokaszlując zadała pytanie, bardziej sobie, nie spodziewając się, że ktoś jej odpowie.
 - Nic nie czuję, a ty Scor? - odpowiedział jej kuzyn, nie spodziewając się, że ona się tego nie spodziewa, gdyż zauważyła go dopiero jak się odezwał.
- Nie, ja też nic nie czuję. Ruda, jesteś pewna, że nie masz uro.... - nie dokończył, bo dziewczyna mu przerwała.
- Scor!? Serio? A z resztą czym ja się przejmuję. -machnęła ręką, w geście lekceważącym i pokaszlując wyszła, tylko raz odwracając się, by na nich spojrzeć ze zdziwieniem.
     Gdy już wychodziła, obaj chłopcy odetchnęli z ulgą, myśląc, że tego już nie widziała. Jednak bardzo się pomylili...



                                                      ***


O co chodzi tym idiotom? Kłócą się w powozie, a dzisiaj Al powiedział do niego zdrobniale i zachowywał się tak, jakby... Nie, to nie możliwe, przecież on...ale przecież nigdy się tak nie zachowywał, chociaż...Nie, to się nie dzieje na prawdę. -te i podobne przemyślenia dręczyły ją przez resztę dnia wraz z kaszlem.





_______________________________

Po pierwsze, chciałam przeprosić za długą przerwę we wstawianiu rozdziałów, ale jakoś nie chciało mi się połączyć faktów o Orleanie, z rozdziałem, który skończyłam pisać jakieś dwa i pól tygodnia temu.
Ogólnie rozdział, nie należy do najciekawszych, ale... :
1) nie chcę czekać z opublikowaniem go dłużej niż to konieczne, ponieważ na przykładzie moim, i niektórych blogów, które czytałam wiem, że jeżeli nie ma nawet najkrótszej notki, czy nawet najmniejszej zmiany, typu np. jakiejś nowej zakładki, czy nawet odpowiedzi do komentarza, to osoba czytająca bloga przestanie się nim interesować ;)
2) rodzice twierdzą, że sama z siebie nie wezmę się za naukę. Jednak blog motywuje mnie do tego i oprócz tego, że sama się uczę, to podstępnie, będę próbować pomóc w tej nauce innym. Bo nawet taka malutka wzmianka historyczna, którą przeczytacie na blogu może poprawić Wam ocenę na sprawdzianie, czy kartkówce ;) no, mi przy okazji też :D

Dostałam komentarz, o tym, że moje Scrose/Rosupius różni się od innych. Nie wiem, bo innych nie czytam ;) Ogólnie to UWIELBIAM Dramione, ale jakoś ciężko byłoby mi  pisać o Hermionie z cechami charakteru, jakie obecnie ma Rose, gdyż w pannie Weasley, o której pisze drzemią cechy, które ja także posiadam. Jej styl, typu Glany, Creepersy, bandamki, pieszczochy, kastety itp. to jest styl, który lubię. Czasami podobnie się ubieram (no nie licząc rzeczy takich jak koronkowe staniki i skórzane spodenki xD chociaż spodenki kiedyś miałam założone...wiem, to było dziwne :D) Rose słucha takiej muzyki jak ja, no po prostu oprócz wyglądu jest moim odzwierciedleniem, albo przy niektórych cechach taka jaka chciałabym być :P Scorupius natomiast słucha rapu i ubiera się na tzw. skejcika i dresa ;] ale to dla tego, że chciałabym pokazać tu, że nawet jeśli ludzie różnią się od siebie o 180 stopni to mogą się nawzajem uzupełniać i takie tam duperele xD 

Mam nadzieję, że podczas czytania, nasunęły się Wam chociaż dwa pytania ;) Te dwie kwestie zostaną poruszone w kolejnych rozdziałach. ;>

Na stronce adminki dostałam wiadomość, pytaniem o list Scorupiusa. Otóż chodzi o to, że chłopak bał się, że jak napisze o tym, że Hugo jest w jego domu, to dziewczynie zmaleje krąg ewentualnych adoratorów.

Kolejnym pytaniem jakie dostałam, tym razem na GG, było o rozdziałach: co ile się będą pojawiać i ile ich będzie. Chciałabym dodawać je chociaż raz na miesiąc, ale niestety szlabany, brak weny i lenistwo czasami mi na to nie pozwalają .__. Jeśli chodzi o liczbę, to planuję ponad sto :D Nie bójcie się, to co się dzieje na razie (te zaciekawione spojrzenia, westchnienia itp.) nie będzie tego przez całą opowieść. To jest tylko...

OJ !!!!!!!! już napisałam za dużo ;> więcej nie puszczę pary z ust ;3

wasza wiecznie leniwa i rozpisująca się Szara Dama ;3

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział V

    Po śniadaniu oboje ruszyli na zielarstwo. Rose dotarła pod szklarnię jako pierwsza, natomiast arystokrata ostatni.
   Profesor Longbottom zaprowadziła ich do szklarni numer trzy.
- Załóżcie ochronne gogle i rękawice - powiedział, a gdy upewnił się, że wszyscy zrobili to co kazał, dodał - dzisiaj zajmiemy się Dyptamem, gdyż jest on potrzebny pani Pomfrey oraz profesorowi Slughornowi do eliksirów.
     Przez całą godzinę podcinali i podlewali Dyptam, a na koniec każdy miał włożyć liście, które zebrał do plastikowego pudełeczka i następnie podpisać pudełko. Rose musiała wziąć jeszcze jedno, bo mimo starań nie udało jej się upchnąć liści w jednym. Tym oto sposobem miała prawie dwa. Scorupius podobnie.
- Panna Weasley i pan Malfoy dostają po Wybitnym, a cała reszta po Dobrym - nauczyciel oznajmił oceny zaraz po tym jak arystokrata jako ostatni wręczył jej pudełko. - No to do zobaczenia za tydzień.
     Pozostała część dnia minęła zaskakująco spokojnie. A jednak ...
     Gdy Rose coś powiedziała i zdobyła punkty dla Lwów, to Scorupius musiał dodać swoje trzy grosze i także zdobyć kilka punktów dla swojego domu. Jak dziewczyna traciła punkty, to on tracił więcej. Rudej wydawało się, że miliarder zacięcie z nią rywalizuje o wszystko, jemu natomiast, że to dziewczyna z nim walczy. Nauczyciele zauważyli to w równym stopniu co uczniowie. Jednak w przeciwieństwie do nich w ogóle nie skomentowali całego zajścia. Ale ...
     Tylko profesor Twerawney to denerwowało, więc powiedziała, że jeśli nie przestaną to zarobią szlaban. I zarobili go.
     I tak oto zakończyli drugi tydzień szkoły zbliżając się do zebrania.
    Nastała godzina 18:20. W gabinecie profesor Vector byli już wszyscy z wyjątkiem profesorki. Jako punktualna kobieta pojawiła się dokładnie dziesięć minut później.
- Witam was, mam nadzieję, że wszyscy są- jak zwykle (według Jamesa) zaczynała zebrania od tego- ale na wszelki wypadek przeczytam listę obecności: Tasha McBross
- Obecna - odpowiedziała krukonka
- Justin Smith
- Jestem - chłopak w tym momencie niepostrzeżenie ziewnął
- Susan Dimitrovith
- Tutaj siedzę pani profesor - odpowiedziała szesnastoletnia mieszkanka domu kruka z wyraźnym rosyjskim akcentem
- Tom Mannored
- Przybyłem tu jako pierwszy pani profesor
- Skoro wszyscy krukoni są, to czas na puchonów. - oznajmiła nauczycielka - Ben Sulking
- Jestem - odpowiedział oschle
-  Georgia Tompshon
- Obecna
- Edmund Blacovsky - po chwili ciszy dodała - a gdzie Blacovsky? - W tym momencie pojawił się srebrny wąż Boa, jednak zniknął szybciej niż się pojawił. Mannoredowi tak spodobał się że patrzył w tamtym kierunku jeszcze przez pewien czas, a nauczycielka znów zaczęła czytać.
- Eva Bolt
- Przez zebraniem mówiłam do pani dzień dobry - powiedziała lekko poirytowanym głosem.
- Tylko nie tym tonem moja panno! Skoro prawie wszyscy puchoni są to czas na ślizgonów. Scorupius Malfoy
- Jestem - odpowiedział i cicho westchnął, bo znów przyłapał się na patrzeniu na pewną rudą gryfonkę.
-Amanda Sweat
- Zawsze i wszędzie obecna - i wyszczerzyła zęby do profesorki
- Rufus Duckfirey
- Jestem - mruknął pod nosem, ale i tak wszyscy go usłyszeli
- Katie Evans
- Jestem, i bardzo chciałabym przeprosić za to, że przed zebraniem nadepnęłam pani na stopę- powiedziała ze skruchą, na co kilka osób prychnęło pod nosem, bo uważało ją za lizuskę
- Skoro ślizgoni także są wszyscy to czas na gryfonów, Albus Potter
- Obecny
- Rose Weasley
- Obecna
- Milicenta Ginotti
- Jestem - tym razem można było usłyszeć akcent włoski
- Paul Calibri
- Obecny - odpowiedział kuzyn wyżej wymienionej, także z akcentem włoskim
- I na koniec prefekci naczelni. James Potter
- Zwarty i gotowy
- Carmen Dorcanast
-Obecna
 -Skoro nie ma tylko Edmunda, przez którego Hufflepuff traci 40 punktów, i który dostał szlaban, to możemy zaczynać zebranie. W drugim semestrze będziecie wyjeżdżać na wymiany z innymi szkołami. Zostaną tylko prefekci naczelni- tu uśmiechnęła się do Jamesa i Carmen - więcej dowiecie się w drugim semestrze. Pani dyrektor chciałaby zorganizować bal powitalny dla specjalnych gości, którzy pojawią się za dwa tygodnie, oraz żeby uczcić tysiąc cztery setną rocznicę założenia naszej szkoły. Pragnę, aby przygotowaniami i zmobilizowaniem wszystkich prefektów zajęli się panna Weasley i pan Malfoy. Musicie znaleźć odpowiednią salę, zespół, dekorację, motyw, w co wliczają się także stroje. Każdy inny prefekt pod tym względem ma być od was zależny i wam posłuszny. Ja oraz inni nauczyciele pomagać wam nie będziemy. Oczywiście musicie też poznać kulturę naszych gości, aby ich nie obrazić. Koniec zebrania, możecie się rozejść. - Gdy wszyscy wstawali znów się odezwała - Panno Weasley, razem z panem Malfoyem jeszcze chwileczkę zostańcie.
- Tak pani profesor? - zapytała się gryfonka
- Nasi goście przybędą z Orleanu, i z tego powodu profesor Binns na swoich lekcjach z wami będzie opowiadał o tamtejszej historii i kulturze więc wasza dwójka musi uważać na tych lekcjach bardziej niż inni i bardziej niż zawsze.
     Po tych słowach oboje pożegnali się i wyszli. Między nimi nastała cisza, lecz nie przeszkadzała ona ani jemu ani jej. Gdy Rose skręcała na korytarz na siódme piętro, powiedziała mu ciche "cześć" i odeszła. Chłopak patrzył chwilę za nią i już miał odejść, bo gryfonka znikała za rogiem, gdy nagle odwróciła się i spojrzała na ślizgona. Wydawała się być zszokowana tym wszystkim ale i szczęśliwa. Nagle odezwała się:
-A tobie co Malfoy? Przykuło cię do podłogi? - dziewczyna uniosła brew do góry i chciała się zaśmiać ze swojej głupoty, ale potem opanowała się, spoważniała i dodała - A zresztą nieważne. Ciebie zawsze przykuwa do podłoża na mój widok - zaśmiała się i odeszła pod portret Grubej Damy.
     Scorupius miał już jej odpowiedzieć ale nie zdążył. Z kwaśną miną poszedł w stronę lochów. Przez resztę wieczoru myślał o tym, czy ruda domyśliła się, że darzy ją jakimś szczególnym uczuciem. Po dłuższych rozmyśleniach poszedł do swojego dormitorium i zaczął odrabiać lekcje. Po dziesięciu minutach skończył i zadowolony z rozpierającej go weny pomysłowej napisał anonimowy list do panny Weasley. A jego treść brzmiała następująco:
Droga ma luba. Od kiedy zobaczyłem Cię na ceremonii Przydziału myślę o Tobie przez cały czas, mimo iż próbuję tego zaprzestać. Gdy Twój brat pojawił się w Hogwarcie pragnąłem się z nim zaprzyjaźnić. Ale nie było to łatwe. Ale i tak dowiedziałem się o Tobie wystarczająco dużo, by widzieć, że Twoim ulubionym kwiatem jest ten, który jest tak piękny jak imię Twe. Więc do tego listu dołączam Różę [link]. Dokładnie, to niebieską różę. Mój dziadek zasadził ją na naszej posiadłości specjalnie dla babci, bo uwielbiała te kwiaty. Natomiast ojciec mój oświadczył się mamie zrywając cały bukiet z przydomowego krzaka. I prosiłbym Cię abyś kwiatka tego zachowała. Przynajmniej do momentu, w którym odważyłbym się powiedzieć Ci jak wielkim uczuciem Cię darzę.
Twój (mam nadzieję) anonimowy wielbiciel. XOXO

P.S. Nie odpisuj na ten list. Kiedyś się ujawnię.

     Napisawszy coś takiego schował pióro, atrament i resztę pergaminu. Zadowolony przeczytał swoją deklarację i gdy uznał, że jest dobrze, włożył list do koperty i wyszedł z dormitorium. Idąc przez PWP zauważył Potterów w miarę szybko, więc kopertę zdążył schować. Ale oni i tak nie zwrócili na niego uwagi.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział IV


Nastał nowy dzień. Scorupius Malfoy zasnął dopiero nad ranem, ale te dwie i pół godziny snu wystarczyło, by był wypoczęty. Nie mógł zasnąć przez ogromną czkawkę, która męczyła go od momentu, gdy w PWP usłyszał jak Rose rozmawiała z jakimś chłopakiem.
Arystokrata ubrał się i zszedł do salonu. Od razu zauważył rudą i kilka innych osób przy tablicy ogłoszeń
- Czemu tu jest takie zbiorowisko? - zapytał zdziwiony, a gdy nikt mu nie odpowiedział przedostał się pod samą tablicę i zobaczył wielki, kolorowy napis głoszący:

W dniu 16.09.2022 (piątek) o godzinie 18:30 w sali od numerologii odbędzie się bardzo ważne zebranie prefektów. Obecność obowiązkowa. Każdy spóźniony prefekt otrzyma punkty ujemne, natomiast ten, który się nie pojawi dostanie szlaban.


Zastępca dyrektora:
Septima Vector

A obok jeszcze kilka rysunków przedstawiających postacie z anime Naruto i Dragon Ball Z, które gryfonka bardzo szybko ściągała. Młody Malfoy zauważył na jednym podpis R.W. Od razu domyślił się, że są to prace Rose i dziewczyna nie pozwoliła ich wywiesić. Po ściągnięciu ich wszystkich zaczęła krzyczeć na cały PWP:
- Albus !!! Przede mną się nie ukryjesz kuzyneczku - w jej oczach pierwszy raz odkąd Hugo kichnął i niechcący siedem lat temu podpalił jej włosy czaiła się żądza mordu.
- Rose, do cholery. Jest jeszcze wcześnie, a ty się drzesz gorzej nie wtedy kiedy włosy ci się zapaliły - odpowiedział jej kuzyn wychodząc ze swojego dormitorium
- Po pierwsze, to HUGO mi je podpalił i miałam prawo się wtedy wściekać. Po drugie teraz też mam prawo się wściekać, bo ktoś powiesił moje rysunki na tablicy, a tylko ty wiedziałeś gdzie je schowałam ! - warknęła ruda
- Co? Które rysunki? - zapytał zdziwiony
- Nie udawaj, że nie wiesz - w tym momencie Rose pokazała mu rysunek przedstawiający Naruto podczas medytacji.
- Ja nadal nie wiem gdzie je trzymasz, a po za tym to po co miałbym je wieszać?
- No nie wiem, może po to, żeby się pona... - dziewczyna urwała wpół słowa, i krzycząc dodała - James! Chodź tu na chwilę!
- Potter przed chwilą wyszedł rudzielcu, jeśli chcesz go złapać to radziłbym pójść na śniadanie, które skończy się za jakieś piętnaście minut - oglądający całą akcję i milczący dotąd Scorupius postanowił się odezwać, za co jemu też się oberwało
- A ty blondasku nie odzywaj się nieproszony, chyba, ze chcesz być bardzo skoczną fretką jak twój ojciec .! - Następnie dodała spokojniejszym tonem - Ale dzięki - posłała mu uśmiech i wyszła.
Jamesa nie było w Wielkiej Sali, nie było prawie nikogo. Dziewczyna była tak zła, że nie zauważyła jak idzie za nią pewien tleniony blondyn, który nie mógł oderwać wzroku od niej, jej włosów i ubrania.
Wyglądała zarówno zadziornie, jak i dziewczęco. Pod skróconą szatą z agrafkami i pod tuniką wyglądającą jak koszula i plisowana spódnica miała legginsy Galaxy i Creepersy z ćwiekami. Spod podwiniętych rękawów szaty widać było pieszczochę, także z ćwiekami. A na szyi miała kastet zawieszony na długim łańcuchu z wielkimi oczkami.
Po szybkim śniadaniu oboje poszli na lekcje. Ona na runy, on na historię magii. Przez cały dzień żadne z nich nie mogło się skupić na lekcjach. Ślizgon myślał o strojach dziewczyny, jakie miała na sobie przez te pół miesiąca i o jej gestach względem jego. Natomiast gryfonka myślała o tym co zrobi Jamesowi jak go dorwie.



                                                                 ***


     Nastał wczesny wieczór. Panna Weasley postanowiła skorzystać z rady kuzyna, który powiedział jej dlaczego powiesił jej prace na tablicy i skąd wiedział gdzie ich szukać. Takim oto sposobem znalazła się przed pomnikiem centaura. Kilka minut później stała przed wielkim lustrem i zmywała makijaż. Dziewczyna była zachwycona wnętrzem. Chwilę potem weszła do sali z basenem i wannami. Gdy ściągała jeansową koszulę zobaczyła jakiś ruch, ale pomyślała, że jej się to przywidziało. Stała w czarnych skórzanych spodenkach, czarnych glanach i ... czarnym staniku uwydatniającym jej biust. Postanowiła założyć koszulę, ale nie zdążyła. Z basenu wyłonił się Scorupius i zobaczywszy ją oblał się rumieńcem prawie tak czerwonym jak jej paznokcie. Chłopak wyszedł z wody całkowicie i wytarł twarz w ręcznik i stojąc w samych kąpielówkach. Dziewczynie na widok jego klaty zaparło dech w piersiach, jednak on nie był jej dłużny. Między nimi zapadła krępująca cisza, którą przerwała gryfonka:
- Malfoy? Co ty tu robisz? Byłam na tyle głośno, że mogłeś krzyknąć, że tu jesteś. Wtedy przyszłabym później - w tym momencie zdała sobie sprawę z tego iż stoi przed chłopakiem, i to nie swoim, bo swojego nie miała, w dwuznacznym stroju. Biorąc pod uwagę skórzane spodenki i czarny koronkowy biustonosz. Szybko się więc zasłoniła koszulą i tym razem to jej twarz zrobiła się czerwona
- Weasley, nie musisz ukrywać swoich koleżanek, proszę nie rób im tego. Masz czym oddychać, więc możesz się tym pochwalić - na jego twarzy pojawił się arogancki uśmieszek. Następnie wszedł do kabiny, przebrał się i wyszedł zostawiając dziewczynę samą.
Rose po trzydziestu minutach weszła do pokoju wspólnego gryfonów, a następnie do pokoju prefektów. Od razu poszła do swojego dormitorium i mimo ogromnego zmęczenia przez całą noc nie mogła zasnąć. Całym tym powodem był nie kto inny tylko Scorupius Malfoy i jego boska klata. Nie wiedziała jednak, że chłopak boryka się z tym samym problemem jakim jest bezsenność. Tyle tylko, że on myślał o niej, jej zbulwersowaniu, urodzie, cudownej figurze, łącznie z piersiami. Na myśl o nich zaczerwienił się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
     Nastał ranek. Oboje nie mogąc zasnąć wstali skoro świt. Scorupius założył spodnie dresowe, koszulkę z motywem Sound Park i czarno białe Air Max'y i zaczął rozciągać mięśnie. Następnie wziął się za hantle.
Rose natomiast postanowiła nadrobić zaległości w nauce, bo chociaż jest dopiero połowa września ona już nie zrobiła czterech prac. Zaczęła od dokończenia pracy dla Doonga. Po około godzinie nadrobiła wszystko, więc postanowiła przebrać się w wygodne ciuchy do ćwiczeń, na które składały się czerwono białe hawajki i czarna bokserka z logo The Rolling Stone i zabrała się do brzuszków. Gdy skończyła była godzina 7:30. Dziewczyna w ciągu tej półtorej godziny zrobiła ich osiemset trzydzieści sześć i nawet się nie zmęczyła, ani nie bolał ją brzuch. Była z siebie dumna. Ruda wzięła potrzebne rzeczy i poszła do łazienki wziąć prysznic. Po dwudziestu minutach wyszła już pomalowana i ubrana na zajęcia. Miała na sobie czarno-białą koszulę w kratkę zawiązaną w połowie guzików i czarną zwiewną spódnicę z tiulem z wysokim stanem. Do tego założyła pasiaste czarno-białe sportowe podkolanowki i błękitne Vansy. Włosy spięła w luźnego koka i założyła tak samo jak buty błękitną bandamkę. Na jedno ucho założyła kolczyka nausznicę smoka, natomiast na drugie założyła kolczyka kuleczkę na wkręta. Po odkryciu iż do śniadania ma jeszcze ponad godzinę zaczęła czytać swoją ulubioną książkę pt. "Klucz Uniwersalny" Augustina Sancheza Vidala. Kiedy skończyła trzy rozdziały śniadanie trwało już od piętnastu minut. Dziewczyna zeszła na nie nie śpiesząc się.
W Wielkiej Sali był już Scorupius, lecz tylko gdy go zobaczyła odwróciła głowę i podeszła do stołu gryfonów. On także odwrócił głowę, ale co chwilę zerkał ukradkiem w stronę uczniów Domu Lwa.

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział III

          Minęły już dwa tygodnie szkoły. Dziewczynie ten czas zleciał bardzo szybko. Zdobyła czterdzieści punktów z zielarstwa, ale straciła trzynaście za nie uważanie na Obronie Przed Czarną Magią. Nie mogła skupić się na lekcji, gdyż zauważyła, że zerka na nią pewien platynowy blondyn siedzący dwie ławki przed Rose.
- O co mu do cholery chodzi - zastanawiała się gryfonka.
- Panno Weasley, w czym Czerwony Kapturek jest podobny do chochlika? - zapytał profesor Doong*
- Nie wiem - odparła zawstydzona, a na jej policzkach wystąpiły lekkie rumieńce
- Nie wie pani, czy nie uważałaś co przed chwilą mówiłem? - zapytał, jednak, gdy nie odpowiedziała dodał - Gryffindor traci przez panią trzynaście punktów. - tak, trzynaście. Nie dziesięć, ani nie piętnaście. Doong bardzo lubił tą liczbę. Jego różdżka miała równo trzynaście cali. Raz na trzynaście dni zadawał trzynasto-stopową pracę na jakiś temat. Zawsze jadał trzynaście tostów na trzynastym miejscu od dyrektorki. O 13:13 przerywał lekcję i nucił trzynasto sekundowe zaklęcie (tak przynajmniej twierdził James, który miał Obronę od 12:30 do 13:30) - Panie Malfoy, może pan nam powie? - dodał
- Yyy...Czerwony Kapturek yyy... tak jak chochlik yyy... lubi ciemność? - zapytał rozkojarzony ślizgon
- Pan też nie uważał? Slytherin także traci trzynaście punktów - odparł nauczyciel. W tym samym momencie zabrzmiał dzwonek - Na zadanie domowe napiszecie charakterystykę Czerwonych Kapturków i chochlików. Minimum cztery i pół stopy. Możecie się spakować

                                                                     ~~***~~

          Rose siedziała w Pokoju Wspólnym i próbowała odrabiać lekcje z Obrony. Miała ten przedmiot również w środę, a z charakterystyki Kapturka i chochlika miała napisaną niecała stopę. W salonie była tylko ona i dwóch pierwszaków grających w Eksplodującego Durnia. Rose miała iść już do dormitorium prefekta, gdy zobaczyła jak dziura pod portretem Grubej Damy się otwiera. I gdy tak się zastanawiała kto chodzi po ciszy nocnej po zamku spostrzegła, że to jej kuzyn James. Był radosny jak zwykle, ale miał mokre włosy.
- Hej młoda, ty jeszcze nie w łóżku? - zapytał naczelny
- Właśnie miałam iść, bo jestem zmęczona, ale na pojutrze muszę napisać wypracowanie dla Doonga na cztery stopy, a mam nie całą jedną - odparła dziewczyna
- Spokojnie, mogę ci pomóc jak chcesz, ale to jutro, bo jestem strasznie zmęczoooony - w tym momencie ziewnął
- Okej, a jeszcze jedno pytanie. Dlaczego masz mokre włosy? Przecież na kąpiel w jeziorze jest za zimno i za ciemno - spostrzegła ruda
- Widzę, że jeszcze nie byłaś w łazience prefektów. - odparł Potter - W dziewięćdziesiątym ósmym po tej bitwie o Hogwart McGonagall została dyrektorką - zaczął, ale dziewczyna mu przerwała
- Tak, wieeem - tym razem to ona ziewnęła
- Proszę, nie przerywaj. No i ona zaczęła remontować to gmaszysko, więc powiększyła łazienkę prefektów i są tam cztery wielkie wanny, które są połączone basenem. Można spokojnie w nim pływać nie obawiając się, że piana trafi ci do oczu. Polecam - chłopak mrugnął do kuzynki
- A jak się tam dostać? - zapytała bardziej rozbudzona dziewczyna
- Wiesz gdzie jest kuchnia i jak się tam dostać? - gryfonka kiwnęła głową - No i na przeciwko tego obrazu jest pomnik centaura. - Rose znów kiwnęła głową na znak, że wie o co chodzi kuzynowi - Głaszczesz go po nosie i wsadzasz palec do lewego oka. Wtedy on się odsuwa i są drzwi do łazienki
- Czyli szedłeś przez cały zamek z mokrymi włosami po ciszy nocnej i Filch cię nie przyłapał? Szacun.
          Chłopak się zaśmiał i powiedział:
- To nie zupełnie tak. W środku są cztery pary drzwi, każde są podpisane. Przechodząc przez nie wchodzisz do pokoju wspólnego swojego domu. Oczywiście musisz podać hasło. A teraz wybacz, ale muszę się wyspać. Też idziesz? - zapytał
- Jasne, tylko powiem tym pierwszakom, żeby poszli spać
- Wiesz, to chyba nie będzie konieczne - gdy Weasley popatrzyła się na niego z zapytaniem w oczach on pokazał palcem na śpiących przy stoliku jedenastoletnich chłopców. Dziewczyna się uśmiechnęła, bo przypomniało jej się, że rok temu właśnie tak spała Lily wraz z przyjaciółką.
          Gdy znaleźli się w pokoju wspólnym prefektów Rose powiedziała:
- Branoooc - ziewnęła i poszła do swojego prywatnego dormitorium. James w tym czasie był już u siebie w pokoju. Szybko przebrał się w piżamę i zasnął.
          Dziesięć minut później piętnastolatka też leżała już w łóżku i zaczęła rozmyślać nad dzisiejszym dniem. Ostatnie co pamiętała to ukradkowy wzrok tlenionego, który śnił się jej przez całą noc. Ale rano tego już nie pamiętała.


___________________________________________________

* Doong - nie wiedziałam kto w latach 2000-2024 będzie uczył OPCM, więc gościa wymyślilam. Będzie dużo takich postaci ;)